Historia o tym, jak kiczowaty aparat kompaktowy zmienił moje życie…
Moja poważna przygoda z fotografią zaczęła się dopiero po studiach, ale pierwszy kontakt z aparatem fotograficznym miałem w szkole średniej.
Aparaty fotograficzne w tamtych czasach /lata 90-te/ nie były tak powszechne jak teraz. Kiedyś jeden aparat przypadał na kilka-kilkanaście rodzin, teraz na rodzinę przypada kilka aparatów.
Oglądać jak ktoś fotografuje, to nie to samo co sięgnąć samodzielnie po aparat. Obserwowałem jak inni fotografują, do momentu, gdy mój brat zakupił na rynku tani, tandetny kompakt, bardziej przypominający camerę obscurę. Sam nim nie fotografował, ale z ciekawości włożyłem film do tego „aparatu” i naświetliłem rolkę filmu.
Robiłem towarzyskie zdjęcia najczęściej na koncertach, bo takie było moje zainteresowanie. Okazało się, że część zdjęć została jako tako naświetlona i można było zrobić odbitki fotograficzne.
Ta udana próba zachęciła mnie do dalszych eksperymentów z filmami czarno-białymi. W tamtym czasie jeden z moich kolegów ze szkoły interesował się fotografią. Miał aparat, powiększalnik i wiedzę tajemną. Zaczęliśmy wspólnie, raz na kilka miesięcy wywoływać filmy i robić odbitki.
I tak to się zaczęło.
Jednak moje umiejętności były znikome, a fotografowanie z małą częstością. Z tego powodu dopiero pod koniec studiów zakupiłem pierwszą lustrzankę, a po studiach zająłem się intensywniej nauką fotografowania na poważnie.
W tamtych czasach, kiedy próbowałem fotografii problemem był sprzęt oraz wiedza. Ciągle pożyczałem aparaty i robiłem masę nieudanych zdjęć, łącznie z całymi prześwietlonymi filmami. Te noce w ciemni były bardzo dramatyczne.
Podstawowym problemem był sprzęt. Teraz każdy ma po jeden, dwa aparaty i każdy może fotografować. Jednak mimo dostępu do internetu nadal mało jest skondensowanej i podanej w przystępny sposób wiedzy fotograficznej.
Bez tego kiczowatego aparatu kompaktowego, podobnego do aparatu jednorazowego, być może inaczej potoczyłyby się moje losy. Spróbowałem i spodobało mi się. Prawdopodobnie to był impuls wyzwalający. Później już tylko okoliczności /bardzo zawiłe/ ustawiły mnie na obecne tory.
Jeśli widzisz w swojej rodzinie kogoś zainteresowanego fotografią, to nie wahaj się pomóż tej osobie. Mam na myśli zwłaszcza dzieci i młodzież. Trzeba podsuwać im różne pomysły na wolny czas. Jest duża szansa, że z jednego z tych pomysłów coś wykiełkuje.
Nie oznacza to, że latorośl ma zostać od razu fotografem zawodowym. Fotografia przydaje się w różnych dziedzinach pracy zawodowej.
Pomaga ukazywać swój punkt widzenia, przekazywać ważne treści, zachęcać kogoś do zrobienia czegoś.
Fotografia naprawdę jest przydatną umiejętnością.
Zbliża się okazją do robienia prezentów.
Rozejrzyj się w Twojej bliższej i dalszej rodzinie. Znasz taką osobą, która wspominała o chęci uczenia się fotografii?
Pomyśl jak by jej pomóc.
Ja pomagam ludziom osiągać dobre rezultaty w fotografii w możliwie krótkim czasie.
Może kurs, który stworzyłem stanie się dla Twojego bliskiego takim punktem zwrotnym?
Myślę, że trzeba próbować.
Wiedzy przecież nie da się zabrać.
Należałoby zacząć od podstaw. Mam w styczniu kurs stacjonarny w Gdańsku, Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Krakowie: TUTAJ…
Ale również dobry, esencjonalny i podany prostym językiem kurs internetowy: TUTAJ…
Jeśli myślisz o prezencie i ładnym voucherze to zajrzyj TUTAJ…