#2. Pokieruj losem Mariana fotografa
Powieść w odcinkach: Pierwsze zlecenie Mariana fotografa
W pierwszej części opisywałem los Mariana – fotografa i jego pierwszą sesję zdjęciową. Zadaniem czytelników było zagłosowanie i zdecydowanie o losach Mariana. Oto wyniki głosowania. 53% czytelników postanowiło, że Marian ma powtórzyć sesję zdjęciową na swój koszt. 47% uznało, że ma dochodzić swoich praw i żądać zwrotu kosztów wykonania zdjęć. Oto dokończenie tej historii na życzenie.
Marian był wściekły.
Przygotowywał się do zdjęć bardzo długo. Nie zrobił zdjęć na łapu-capu. Teraz stoi przed decyzją: powtórzyć zdjęcia i obniżyć tym samym swoje wynagrodzenie, czy odmówić i stracić bezpowrotnie klienta. Bardzo zależało mu na wykonywaniu zdjęć fotograficznych i zarabianiu na fotografii. Sporo zainwestował w sprzęt. Nawet przez sesją kupił nowy, jasny obiektyw portretowy.
Zrobił rachunek sumienia.
Gdyby przeciwstawił się Remigiuszowi byłby spalony. Wiedział, że przedsiębiorca ma liczne kontakty. Jeśli sprawi, że „gruba ryba” będzie zadowolona ze zdjęć, to niewątpliwie poleci Mariana swoim kontrahentom. To najlepsza forma reklamy.
Doszedł też do wniosku, że sam popełnił co najmniej jeden poważny błąd: nie dopilnował, aby Remigiusz był obecny podczas sesji zdjęciowej. Poza tym nie podpisał umowy z biznesmenem. Wszystkie ustalenia były ustne i spowodowało to wiele problemów. Np. Remigiusz „nie słyszał nic” o możliwości publikacji zdjęć z sesji na stronie Mariana. To tylko jedna kwestia sporna, ale problemów było znacznie więcej.
Każdy miał swoją wersję wydarzeń.
Po dwóch dniach gdy Marian ochłonął zadzwonił do zleceniodawcy i zaproponował powtórzenie sesji. Remigiusz się ucieszył, ale jednocześnie zmartwił, że będzie musiał spędzić cały dzień z Marianem na zdjęciach. Marian nie odpuszczał. Albo klient będzie obecny na sesji albo fotograf rezygnuje ze zdjęć. Poza tym wszystkie postanowienia muszą być spisane w formie umowy. Remigiusz nie miał wyjścia. Skoro fotograf oferuje ponowienie zdjęć na swój koszt, mimo że sam popełnił błąd nie nakazując zastosowanie środków BHP przez pracowników, to trzeba warunki Mariana przyjąć.
Sesja zdjęciowa przebiegała sprawnie,
tym bardziej, że Remigiusz chciał mieć to „odfajkowane”. Miał wiele innych zadań do wykonania. Wszystkie zdjęcia mógł obejrzeć na monitorze komputera Mariana, przez co nie było żadnych niedomówień. Okazało się, że skończyli w czasie o połowę krótszym, niż pierwsza, nieudana sesja. Zleceniodawca był zadowolony z przebiegu zdjęć i z efektów końcowych. Polecił Mariana swojemu koledze ze studiów, który był dyrektorem marketingu w firmie produkującej meble. Remigiusz był zadowolony z jeszcze jednego powodu.
Marian rozwiązał jego palący problem:
wykonanie zdjęć na targi branżowe. Gdyby nie Marian, zleceniodawca miałby problem ze znalezieniem nowego fotografa w obliczu topniejącego czasu do rozpoczęcia targów. W takiej sytuacji propozycja Mariana okazała się zbawienna. W innym razie posłałby Mariana do wszystkich diabłów i dałby mu wilczy bilet w biznesie.
Zdjęcie w czołówce: fot. Unsplash.com | Pexels.com