Aparat vs. telefon
Jeszcze parę lat temu napisałem krótki artykuł pod tytułem Po co mi smartfon? w którym traktuję to urządzenie jako zabawkę dla dorosłych. Obecnie telefony wykonują zdjęcia i filmy (rozdzielczość 4k) w technice HDR i posiadają 2-3 obiektywy różnej ogniskowej. W tym tempie smartfony przegonią za parę lat aparaty fotograficzne.
Od 2002 roku, kiedy to zakupiłem pierwszy aparat cyfrowy czekam na pojawienie się idealnego modelu, który umożliwiałby porzucenie żmudnego procesu obróbki zdjęć, a przynajmniej jego zminimalizowanie.
W czasach analogowych spędzałem dziesiątki, setki godzin w ciemni fotograficznej wywołując filmy negatywowe i wykonując odbitki na papierze pod powiększalnikiem. Należało odpowiednio wywołać film w oparciu o informacje o naświetleniu. Przykładowo niedoświetlony negatyw należało przewołać w niższej temperaturze aby uzyskać dobrą jakość odbitek.
Łatwiej było pod powiększalnikiem, bo zawsze można było wykonać powtórkę odbitki. Jednak wariantów wywołania było co nie miara. Po pierwsze papiery światłoczułe były wielogradacyjne, co dawało możliwość regulacji kontrastu odbitki. Druga kwestia, to obróbka miejscowa: przyciemnianie świateł i rozjaśnianie cieni. Do „dopalania” świateł służyły kartony z otworami. Do rozjaśniania cieni – okrągłe kawałki kartonu trzymane za pomocą kawałka drutu. Wykonywanie tych operacji możliwe było również za pomocą rąk.
Docelowy efekt można było osiągnąć po wykonaniu 4-5-6 odbitki. Potem należało wykonać kopie na konkurs (3-4 komplety), do własnego archiwum, modelce. Cały proces był niezwykle czasochłonny, drogi i wymagający dostępu do ciemni (jak się zepsuło radio w ciemni to ludzie wariowali z nudów).
Technika cyfrowa skróciła zdecydowanie dochodzenie do założonego efektu. Jednak aparaty fotograficzne praktycznie nie zmieniły się. Są szybsze, mają matryce z większą rozpiętością tonalną, celniejsze autofocusy i masa innych udogodnień. Spowodowało to polepszenie jakości zdjęć, ale nie skróciło obróbki fotograficznej.
Technika produkcji aparatów jest obecnie w średniowieczu. Mija prawie 20 lat od mojej pierwszej lustrzanki Nikona D70s, a producenci jeszcze do tej pory nie wymyślili opcji zdjęć HDR. Nikon, Canon, Pentax, Sony, Fuji obrywają ogromne cięgi od rynku za swoją opieszałość. Sprzedaż aparatów cyfrowych jest coraz mniej opłacalna i kolejne firmy rezygnują z produkcji.
Na drugim biegunie stoją producenci smartfonów, którzy jeszcze 10 lata temu oferowali aparaty cyfrowe umożliwiające zrobienie zdjęcia wielkości znaczka pocztowego. Obecnie smartfon posiada 3 obiektywy: bardzo szeroki, szeroki i tele, stabilizację optyczną obrazu, zdjęcia HDR i filmy 4k w technice HDR. Matryca w telefonie jest mikroskopijna, ale daje dobą jakość jeszcze przy świetle zachodzącego słońca. Po zmierzchu jest bezużyteczna.
Dlatego coraz więcej zdjęć i filmów wykonuję telefonem, a po aparat sięgam tylko jak jest super motyw do sfotografowania. Obraz z telefonu jest gotowy do użycia. Mamy obraz HDR ale bez kiczu i przesady. Kolory są doskonale oddane. Jakość jest z reguły wystarczająca do celów edukacyjnych. W razie potrzeby wykonuję panoramę aby zwiększyć jakość i rozdzielczość. Pojedyncze zdjęcia z telefonu przy dobrym świetle dorównują tym z aparatu. Otrzymujesz doskonale naświetloną klatkę nie wymagającą dalszej obróbki.
Aby uzyskać poprawność kolorów i szczegóły w światłach i cieniach na zdjęciu wykonanym aparatem fotograficznym, na klatkę muszę przeznaczyć 10-20 minut. A bardzo mi się nie chce. Zdjęcia z telefonu nazywam notatkami telefonicznymi. Nie są idealne, ale w szybki sposób mogę zarejestrować obraz, który może w jakiś sposób zainspirować uczących się fotografów.
Czasem jak publikuję takie notatki, to czytam komentarze: jak to są notatki, to jak wyglądają pełnoprawne zdjęcia. Coraz częściej skłaniam się do pozostania przy notatkach i nie wyjmowania aparatu, który przy smartfonie wydaje się starodawną machiną.
Największym problemem smartfonów, to marna jakość przy niskim poziomie oświetlenia. Jednak to nie jest gigantyczny problem. Pozostawiając tę samą malutką matrycę i zamieniają ją w jeden duży piksel, pozwalając skanować obraz piksel po pikselu z ogromną prędkością, otrzymamy obraz w jakości aparatu wielkoformatowego. To tylko futurystyczna propozycja rozwiązania technicznego.
Kto pamięta pierwsze aparaty cyfrowe o rozdzielczości 1 Mpx, wykonujące 2 zdjęcia, które były łączone w celu otrzymania zawrotnych 2 Mpx? Historia lubi się powtarzać…
Oto kilka notatek wykonanych w podróży. Żadne nie było dodatkowo edytowane. Dobrego światła!
Jeden komentarz
Google Pixel
Posiadam ładną kolekcję aparatów od lustrzanki po zwykłe kompakty na różne okazje np. wodoodporny nikon na wyprawy kajakowe. Mimo tego najczęściej używam swojego telefonu. Mam google pixel 4XL i po wielu porównaniach stwierdzam, że żaden inny telefon nie może się nim równać pod względem jakości zdjęć. Szczególnie wszystkie Iphony. Tryb portret to bajka, “panorama” jest super. Do słabego światła jest “night sight” i świetny tryb “lens”. Po zrobieniu zdjęcia w trybie “lens” aparat wyszukuje co jest na zdjęciu w google. Np. jaka to rasa kota czy psa lub nazwę sfotografowanej rośliny. Aparat ma kilka innych fajnych “bajerów” do zabawy zdjęciami. Do tego mam darmową galerię online, gdzie automatycznie umieszczane są wszystkie zdjęcia zrobione telefonem, wystarczy je tylko posegregować w albumy. Galerii tej używam także dla zdjęć z innych aparatów. Jeśli będę zmieniać telefon to tylko na inny model Pixela. Naprawdę polecam.