Dyplom Ewy Majak
Ewa wykonała tytaniczną pracę. Zrealizowała wiele eskapad i biwaków fotograficznych aby uchwycić wschodzące i zachodzące norweskie słońca. W efekcie powstała imponująca kolekcja zdjęć pejzażowych składających się na pracę dyplomową w internetowej szkole fotografii Akademii Foto Oko.
Tytuł pracy: „Najpiękniejsze miejsca w Norwegii”. Recenzentem dyplomu był Wojciech Ulman. W komisji egzaminacyjnej zasiadła Ewa Lemke, a promotorem był niżej podpisany, czyli Szymon Zduńczyk.
Temat pejzażu w twórczości artystycznej jest niezwykle fascynujący i ma długą historię. Już od samego początku w historii fotografii i jeszcze wcześniej w malarstwie, pejzaże stanowiły inspirację dla twórców. Widoki natury, stworzone przez dziką przyrodę, zawsze robiły wrażenie na ludziach. Człowiek jako istota wrażliwa pragnie uchwycić te piękne krajobrazy w obrazie, jako idealną kompozycję.
W malarstwie polskim XIX wieku, pejzaż stał się popularnym motywem. Wybitni artyści, tacy jak Józef Chełmoński, Władysław Podkowiński, Leon Wyczółkowski czy bracia Maksymilian i Aleksander Gierymscy, tworzyli dzieła, które zachwycały widzów. Pejzaż był tłem dla różnych scen romantycznych i dramatycznych, a także stanowił dowód na przydatność fotografii w odwzorowywaniu rzeczywistości.
Ewa Majak, również zafascynowana tematem pejzażu, tworzy piękne fotografie dzikiej natury. Jej obrazy zapierają dech w piersiach i zachęcają do podróży. Dla tych, którzy nigdy nie dotrą do tych miejsc osobiście, fotografowie spełniają misję, przedstawiając wizje, które można cieszyć oko i stymulować wyobraźnię.
Technicznie zdjęcia Ewy są doskonałe. Wykorzystuje klasyczne założenia kompozycji i światła. Jej umiejętność korzystania z długiego czasu naświetlania czy techniki HDR przekłada się na wspaniałe efekty.
Warto docenić również opisy i wskazówki, które autorka zamieszcza na swojej stronie internetowej. To nie tylko piękne obrazy, ale także inspiracja do odkrywania nowych miejsc. Pejzaż wciąż fascynuje i pozostaje źródłem twórczości artystycznej.
Recenzja Wojciecha Ulmana
Temat pejzażu w twórczości jest stary jak świat. Był on obecny od samego początku w historii fotografii, a jeszcze wcześniej w malarstwie. I nic w tym dziwnego, widoki stworzone przez naturę od zawsze robiły wrażenie, a człowiek jako istota wrażliwa pragnie uchwycić je w obrazie jako idealną kompozycję. Jeśli chodzi o fotografię archiwalną, z samego jej początku, kiedy królował piktorializm, to właśnie pejzaże były tłem do różnego rodzaju scen romantycznych i dramatycznych. Pierwsza fotografia wykonana przez Nicéphore’a Niépce’a w roku 1826, to właśnie: “Widok z okna w Le Gras“. Niedługo po tym bo w roku 1838, na zdjęciu wykonanym przez Louisa Jacques’a Daguerre’a, mamy do czynienia również z widokiem ulicy paryskiego miasta i pierwszej w historii zarejestrowanej w ten sposób postaci ludzkiej, która stała w miejscu na tyle długo by dała się naświetlić. I choć jest to bardziej pejzaż miasta niż natury, to sam fakt wyboru widoku z okna, jako wartego udokumentowania, powinno coś dla nas znaczyć. Może to zachwyt nad perspektywą, nad przestrzenią, która rozmywa się gdzieś na horyzoncie, a może po prostu pierwszy lepszy kadr, który był dobrze oświetlony światłem słonecznym. Tak czy inaczej krajobrazy te zapisały się w historii jako dowód na przydatność fotografii, za pomocą której można odwzorować rzeczywistość.
Ewa Majak również zafascynowała się tematem pejzażu i to głównie tego stworzonego przez dziką naturę. Widoki, które możemy podziwiać na podstawie wykonanych przez panią Ewę zdjęć, zapierają dech w piersiach. Z pewnością robią one jeszcze większe wrażenie na żywo, ale tu właśnie nasuwa się pierwszy z argumentów przemawiających za tego typu dokumentowaniem pięknych zakątków tego świata. Ponieważ z jednej strony mogą się one dla niektórych wydawać dzikie i niedostępne. Są tacy, którzy nigdy w życiu, z różnych względów nie dotrą tam we własnej osobie – dla nich to właśnie fotograf wybiera się z misją, przedstawiając wizje, którymi można cieszyć oko i stymulować wyobraźnię. Czasami mówi się nawet: “pojechałem tam i udokumentowałem to wszystko, żebyście wy już nie musieli”. Bo rzeczywiście oglądając fotografie Ewy Majak można poczuć przez chwilę jakby się rzeczywiście było w tych miejscach. Inni z kolei mogli by na podstawie tych kilku pięknych obrazków stwierdzić, że wyglądają one na tyle zachęcająco, że chcieliby oni zobaczyć wszystko na własne oczy. Jest to więc bardzo dobre zaproszenie do podróży. Funkcja strony internetowej, która poleca te miejsca do odwiedzenia spełnia więc swoją funkcję. A jeśli do tego, tak jak zapowiada autorka, dołączone zostaną jeszcze opisy i wskazówki, tym bardziej będą wydawać się one warte odwiedzenia i będą kusić swoją dostępnością.
Oceniając zdjęcia pani Ewy od strony technicznej, nie można im niczego zarzucić. Są wykonane zgodnie z klasycznymi założeniami, jeśli chodzi o kompozycję czy światło. Dobrze wykorzystane kolejne plany, które wciągają niejako w głąb obrazu. Tam gdzie trzeba, zastosowane zostały właściwości długiego czasu naświetlania, np. dla podkreślenia nurtu wody czy rozpływającej się mgły. Jak możemy przeczytać w pisemnej części pracy dyplomowej, świadomie zastosowane były też takie środki wyrazu jak dobór określonych obiektywów, czy różnego rodzaju filtrów. Autorka skorzystała z tak zwanej techniki braketingu, na podstawie którego stworzyła obrazy HDR, by zwiększyć zakres tonalny zdjęcia i ułatwić obróbkę. Wszystko to rzeczywiście świetnie sprawdza się przy tego typu fotografiach.
Pani Ewa poświęciła kilka słów na opisanie techniki, z pomocą której rejestrowała odwiedzane przez siebie miejsca w sposób panoramiczny. Jak sama tłumaczy posłużyła się tym sposobem z uwagi na ogromne przestrzenie oraz górzysty teren, w którym niemożliwe było wykonanie większości zdjęć za pomocą jednego kadru, nawet obiektywem szerokokątnym o ogniskowej 17mm. Wykonała więc ona szereg pionowych lub poziomych zdjęć, a następnie łączyła je ze sobą, co z pewnością zajęło jej dużo czasu i pracy w skupieniu. Autorka tłumaczy, że warunkiem jaki musiał być spełniony, by wykonać taką panoramę, było całkowicie manualne ustawienie fokusa, przysłony oraz czasu naświetlania i pozostawienie takich samych ustawień na wszystkich zdjęciach, które były potrzebne do wykonania ujęcia. Mamy więc przykład powrotu do pracy manualnej z aparatem, który przy tym zadaniu popsuł by cały zamysł swoją automatyką. Jest to akcent, na który warto zwrócić uwagę, kiedy fotograf zdany jest na swoje doświadczenie i umiejętność posługiwania się narzędziem. Wtedy dużo więcej zależy od niego samego, a zdjęcia wydają się jeszcze bardziej autorskie. To samo ma się z pracą przy komputerze, ponieważ dalsza obróbka zdjęć składających się na panoramy, również wymagała od autorki wiele cierpliwości. W trakcie postprodukcji programy dedykowane do tego typu operacji popełniają wiele błędów podczas łączenia wszystkich części, wymusiło to pracę ręczną i czasochłonną korektę. Na przykład przy bardzo szerokich panoramach występuje wygięcie horyzontu, które jest bardzo trudne do skorygowania. Nie można więc odmówić tutaj umiejętności postępowania z aparatem jak i z programem komputerowym.
To co również zwraca uwagę na omawianych zdjęciach, to drobne akcenty takie jak pojedyncze postacie ludzkie stojące na krawędziach górskich lub domki i drzewka w mocnych punktach kadru. Są to z pewnością świadome wybory, które przyczyniają się do budowania kolejnych planów zdjęcia, jak również zwrócenia uwagi widza na skalę monumentalnych widoków. Na myśl przychodzi skojarzenie ze znanym obrazem Caspara Davida Friedricha pod tytułem „Wędrowiec nad morzem mgły”, na którym to samotny wędrowiec, odwrócony do widza tyłem, stoi wyprostowany i podparty laską na tle szczytów górskich spowitych we mgle. Ten romantyczny obraz, symbolizować miał otwartość bohatera na wielkość tego świata i kruchość wobec potęgi natury. Tak jak i na zdjęciach pani Ewy, tutaj również podróżnik wygląda na zamyślonego, zastygłego w bezruchu. Patrzy ku horyzontowi, nie widać jego twarzy. Przybrana poza świadczy o koncentracji, wewnętrznym spokoju, zadumie i sile. Niebo i ziemia rozpływają się we mgle, z której wynurzają się ostre ciemne urwiska. Granice przestały istnieć, a mężczyzna stoi jakby na skraju rzeczywistości i marzenia sennego. Malarz podkreślał delikatność człowieka wobec nieokiełznanej natury. Jego bohaterowie zdają się zwykle świadomi własnej małości. Friedrich malował ich w pomniejszonej skali, w otoczeniu wszechogarniającej przyrody. Podobny opis pasowałby również do zdjęć Ewy Majak, która zapewne nie raz czuła się podobnie wobec otaczającej jej norweskiej przyrody.
Strona internetowa z bazą swoich własnych zdjęć to dobry pomysł na promocję w dzisiejszych czasach. Jednak nie każdemu wystarcza umiejętności lub chęci na stworzenie takiego portfolio. Większość twórców korzysta teraz z mediów społecznościowych, gdzie trzeba podporządkować się gotowym szablonom. Tym bardziej szanuje się takie przedsięwzięcia jak stworzenie własnej niezależnej strony. Ewa Majak traktuje to swoje miejsce w świecie wirtualnym również jako przydatną zachętę dla innych osób, którzy już podróżują albo chcieliby zacząć. Oprócz pięknych pocztówek z Norwegii, obrazki te spełniają również swoją funkcję społeczną i integracyjną. Mimo tego, że większość z tych miejsc wydaje się spokojnych i pustych, to Ewa Majak staję się niejako przewodniczką, która może pociągnąć za sobą kolejnych odważnych wędrowców.
Autorka pisze też o rozwoju strony. Rzeczywiście zdjęcia w poszczególnych zakładkach są jak na razie rozłożone jeszcze nierównomiernie. I tak np. w zakładce ‘fotografia miejska’ czy ‘czarno biało’ jest znacznie mnij przykładów niż w pozostałych. Zdjęcia miejskie w pierwszej chwili nie budzą też takiego zachwytu jak te dotyczące pejzaży górskich. Można domyślić się, że po prostu fotografia podczas samotnych wycieczek, w trudno dostępnych i malowniczych miejscach, sprawia dużo więcej przyjemności i może też stanowić większe wyzwanie. W porównaniu z nimi miejskie uliczki i architektura wydają się trochę nudne. Wszystko więc leży w gestii samej autorki zdjęć i strony internetowej. Czy zostanie to rozwinięte w kierunku przewodnika podróżniczego po całej Norwegii, bogatego w miejsca trudno dostępne jak i te bardziej turystyczne? Czy może będą stawiane coraz większe wyzwania odkrywcze i fotograficzne, a my jako odbiorcy, będziemy mogli śledzić rozwijające się portfolio zdjęć z miejsc, do których nigdy sami nie dotrzemy? Tak czy inaczej Ewa Majak wykonała dobrą robotę fotograficzną i prawdopodobnie też dużą pracę nad sobą, stawiając na swojej drodze kolejne wyzwania i wyznaczając miejsca do zdobycia. Czy połączy te wszystkie aspekty ze sobą, których do tej pory się nauczyła i doda do nich nowe, takie jak np. oprowadzanie wycieczek lub warsztaty w trudnych warunkach z fotografii krajobrazowej? A może założy swój video vlog podróżniczy? – to się okaże! Czekamy na kolejne wyprawy i życzymy powodzenia w pracy twórczej!